Samolotem z małym dzieckiem #1 – ulubiona przytulanka i magiczny plecak

Jeśli blog ma być o podróżach i dzieciach, to wypadałoby się do nich odpowiednio przygotować. W tym poście opowiemy Wam o naszych zasadach i doświadczeniach. Odpowiemy również na kilka pytań, na które młodzi rodzice często poszukują odpowiedzi, a o te nie zawsze tak łatwo. Oczywiście, są to nasze subiektywne doświadczenia, czy też uczucia, którymi się kierujemy. Każdy z Was może wybać najdogodniejsze dla Was i Waszych maluchów. Wszystko, o czym tu wspominamy, dotyczy podróży samolotem z małym dzieckiem, żeby nie było 😀

Samolot Emirates przygotowujący się na przyjęcie pasażerów warszawskiego lotniska Chopina

Zasady

Na początek 2 kluczowe zasady, których do dzisiaj staramy się trzmać przy okazji każdego wyjazdu samolotowego.

ZASADA nr 1. Ulubiony przedmiot

Przyzwyczajmy dziecko, by miało jeden ulubiony przedmiot, maskotkę, pieluszkę, kocyk, czy poduszkę i absolutnie ZAWSZE bierzmy go ze sobą. Dzięki temu dziecko czuje się bezpieczniej, bo ma przy sobie rzecz, którą kojarzy ze swoim łóżeczkiem, domem i spokojem. U nas od samego początku, zarówno w przypadku Oli, jak i Niny, były to poduszki „świnki” z ogonkiem. Co ciekawe, każda z nich w swoim życiu dorobiła się kilku. Nie mniej, zawsze jest ta jedna jedyna, której niemal nie da się zastąpić żadną inną. Później świnka obieżyświat wygląda tak jak wygląda, czyli tak jak na poniższym zdjęciu:

ZASADA nr 2: Nowe zabawki – magiczny plecak

Na podróż samolotem, gdzie względnie mamy odrobinę miejsca do zagospodarowania dla naszej pociechy, pamiętajmy żeby przygotować nowe zabawki. Mają one być ciekawe dla dziecka, które chętnie się nimi zajmie w czasie lotu. Nie pokazujmy ich wcześniej, nie zdradzajmy czego mogą się spodziewać, niech stanowi to dla nich niespodziankę. Nie ma nic lepszego w podróży samolotem z małym dzieckiem, niż niespodzianki. Przyzwyczajmy natomiast, że do samolotu zawsze będzie dostawało magiczny plecak, czy jakkolwiek inaczej je zorganizujemy. Plecak, który nawet całą drogę na pokład może nieść na własnych plecach (tutaj pamiętajmy, żeby nie przesadzić z wagą). Jedna bardzo ważna zasada – OTWIERAMY GO DOPIERO PO STARCIE (bezpieczeństwo oraz żeby nic nie pogubić jeszcze przed nim).

Pytania

Zasady zasadami, ale człowiek który zostaje młodym rodzicem i rozpoczyna swoje podróże z maluchami, zawsze ma mnóstwo pytań. Na część z nich postaramy się odpowiedzieć poniżej. Rozpocznijmy od jednego z najważniejszych.

Pytanie nr 1. Kiedy zacząć latać z dzieckiem?

Nasi znajomi często zadają nam pytanie: „Jaki wiek jest tym odpowiednim do rozpoczęcia podróżowania z maluchem?”. A no kochani – nie ma określonego wieku, który jest dobry na odbycie pierwszej podróży samolotem przez dziecko. Bez sensu jest podpytywać się lekarzy (co lekarz, to inna opinia). Nie podlega natomiast absolutnie żadnej wątpliwości i dyskusji, że KAŻDY podróżujący musi być zdrowy, a przede wszystkim dziecko. Nie zachęcam Was do lotów samolotem z dzieckiem, które jest podziębione, bardzo niespokojne lub płaczliwe. Wtedy strasznie się umęczy, Wy się umęczycie, ale i pasażerowie będą na Was patrzeć, jakby zaraz chcieli Was ukrzyżować.

Pozostałe czynniki, to już rzecz gustu. Najważniejszą sprawą jest, że to Wy sami musicie się czuć gotowi i odpowiednio przygotowani do podróży z pociechą. Możemy jedynie podpowiedzieć, że im młodsze dziecko, tym łatwiej się z nim lata i podróżuje. Takie maluszki najczęściej dużo śpią i jest im wszystko jedno, czy na rękach mamy, przy piersi, czy w „łóżeczku”, o którym opowiem później.

Przy okazji tematu inicjacji lotniczej powiemy Wam, że nasz starszy anioł swoją przygodę z lataniem rozpoczął mając skończone 4 miesiące. Już myśleliśmy, że z drugim będzie to ciężko przebić, ale życie pisze własne scenariusze. Młoda swój pierwszy lot zaliczyła, gdy miała zaczęte raptem 6 tygodni. Z kolei nasi znajomi wybrali się w podróż do rodziny, gdy pociecha miała skończone 2 tygodnie.
Jak widać, nie ma sensu zbytnio zwlekać, ale oczywiście zawsze wszystko zależy od dziecka i rodziców. Na pewno nic na siłę.

Skoro już wiemy, że nie ma przedziału wiekowego, w którym możemy rozpocząć swoje doświadczenia z podróżowaniem z maluchem, to przejdźmy do tematu jakim jest DŁUGOŚĆ LOTU.

Pytanie nr 2. Jak daleko lecieć samolotem z dzieckiem?

Każdy z nas męczy się długim podróżowaniem, ale nie znaczy to, że nie możemy wybierać długich lotów. Ba, powiem więcej. Maluchy i tak zazwyczaj przesypiają lot, więc dla nich wszystko jedno, ile będą lecieć. Nasze dziecko, mając 9 miesięcy, „leciało” z nami łącznie blisko 11h w jedną stronę. Przy czym podróż od drzwi do drzwi, z międzylądowaniami, dojazdami, dopłynięciem, …, (lot do Dubaju, dalej na Mahe, kolejny lot na Praslin, taksówką do portu i jeszcze 30 min. rejsu statkiem), trwała lekko ponad 24h. Po takim czasie dotarliśmy do naszego docelowego miejsca. Jasne, w tym wieku było łatwiej, bo była wciąż głównie karmiona piersią, więc dla mnie luksus. Nie miałam dodatkowo myśli zaprzątniętych przygotowywaniem jedzenia dla niej. Nie zastanawiałam się, czy to zje, czy tamto, ani na co ma dziś ochotę. Mleko i kilka mniejszych pokarmów wziętych na drogę załatwiało temat jedzenia, a i pomagało z piciem.

Pytanie nr 3. W jakich godzinach latać samolotem z dzieckiem?

Możecie się zastanawiać jaka PORA PODRÓŻOWANIA jest najlepsza? Którą wybrać? Czy lepiej w ciągu dnia, czy może w nocy? Niestety i tu Was rozczaruję – nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ ona zależy od kilku czynników:

  1. Czasu lotu
  2. Czy jest to lot docelowy, czy z jednym międzylądowaniem lub nawet wieloma międzylądowaniami
  3. Samego dziecka

Na Waszym miejscu unikałabym w pierwszej podróży lotów z międzylądowaniami. Strasznie męczą dziecko i Was. Trzeba się przenosić, zmieniać otoczenie, wychodzić z jednego samolotu, iść do termianala lotniczego, przechodzić do kolejnego samolot. Zgiełk, stres i niepotrzebne zamieszanie. Jeżeli już one muszą wystąpić, to zróbcie sobie najlepiej 1-2 dniowy przystanek. Będzie doskonałą okazją na zwiedzenie jeszcze jednego miejsca, choćby na krótko. My zazwyczaj na długie podróże wybieraliśmy lot w południe. Dzięki temu maluch po czasie entuzjazmu i zabawy, mógł w spokoju iść na drzemkę. Dziecko, nie niemowlę, też jest bardzo ciekawskie. To nasza pierwsza lekcja i okazja, by pokazać mu samolot, chmurki, błękit nieba, słoneczko, czy księżyc… Pokazujmy, rozmawiajmy, tłumaczmy i od czasu do czasu spacerujmy po pokładzie. Inną sprawą jest „plecak niespodzianka”, który w naszym przypadku zawsze jest magią dla naszej dwójki, ale o tym już wiecie.

Pytanie nr 4. Czy w samolocie da się położyć spać dziecko, w miarę komfortowych warunkach?

Zapewne część z Was, w szczególności tych już lekko zaprawionych w turystyce z maluchami, zastanawia się nad możliwością posiadania i używania na pokładzie nosidła. Wydaje się, że może ono być wyjątkowo pomocne przy dłuższych trasach. Otóż większe samoloty mają mały bajer do komfortowego transportu niemowląt. Z naszego doświadczenia (czerwiec 2018) były to Boeingi 777 i Airbusy A380. Jeśli chodzi o przewoźników, to mówimy między innymi o Emirates i Air France (więcej szczegółów poniżej).

Są one wyposażone w tzw. koszyki. Dziecko jest w nich spięte na środku, szerokimi pasem zapinanym na rzep – po to, żeby z niego nie wypadło. Co warto podkreślić, koszyk jest dla dzieci do 11 kg wagi i niezbyt wysokich, gdyż mają długość maksymalnie 75 cm. Nasze dzieciaki latały w nich do mniej więcej pierwszego roku życia i do tego wieku zaleca Emirates. Później pozostały im niestety już tylko niewygodne nogi rodziców, bądź miejsce między rodzicami. A rodzice? Rodzice upchnięci jak śledzie – każdy w swoim kącie.

Koszyki dla niemowlaków

Na tej stronie Emirates znajdziecie szczegóły odnośnie koszyka, w sekcji Baby bassinets. A na poniższym zdjęciu widzicie jak przedstawiają się w rzeczywistości. To szerokie na środku, to właśnie pas zapinany na rzep, który ma utrzymać nasze maleństwo w środku:

Koszyki te niestety mają jeden spory feler. W czasie turbulencji należy z niego wyjąć dziecko. Sam maluch wtedy trafia na kolana rodziców i musi zostać przypięty pasem dla juniorów do pasa jednego z rodziców. Nie ważne, że czasami dziecko może drzeć się w niebogłosy, bo właśnie zakłóciliśmy sen naszego aniołka. To co, że często kapitan nie chce/zapomina wyłączyć sygnalizacji konieczności zapięcia pasów. Stewardessy/stewardzi będą Was ścigać i nie ustąpią – sprawdzone na własnej skórze. Wszystko to podyktowane jest względami bezpieczeństwa, których najlepsze linie mocno pilnują.

Gdzie szukać miejsc z koszykami

Pewnie teraz zastanawiacie się co zrobić, żeby mieć opcję ululania swojego aniołka w takim koszyku podczas nadchodzącego lotu? Myk na to jest dość prosty. Ma pokładzie miejsca te są w pierwszych rzędach za ściankami rozdzielającymi klasy siedzeń lub rozdzielającymi poszczególne sekcje samolotu. W ściankach tych są po 2 otwory na koszyk do służące do ich zamocowania. Najczęściej te miejsca są wyłączone z możliwości rezerwacji przez osoby nieposiadające dzieci poniżej 2-go roku życia. Tak przynajmniej jest w przypadku lini lotniczej Emirates, która to w ten sposób opisuje temat kosztów i rezerwacji na pokładzie swoich samolotów – https://www.emirates.com/english/help/faq/3524741/do-i-have-to-pay-for-seat-selection-for-infants-children-or-unaccompanied-minors.

Poniżej przykład rozkładu siedzeń w Airbus A380 lini Emirates. Znajdziecie tutaj zaznaczone przeze mnie miejsca, w których powinna być opcja zaczepienia koszyka. Na ogół będzie to pierwszy rząd zaraz za ścianką działową. I tak mamy po jednym koszyku w potrójnych siedzeniach po obu stronach samolotu (od strony okien) i 2 koszyki na środku, gdzie są 4 miejsca obok siebie, tutaj jeden koszyk na każde 2 miejsca.

https://www.emirates.com/english/experience/our-fleet/seating_chart.aspx?id=388UPJY

Przy okazji osatniej wyprawy udało nam się dowiedzieć, że Emirates uwalnia te miejsca na 3 godziny przed odlotem. Wtedy, w drodze uzasadnionego wyjątku (np. dwujka dzieci 2 i 4 lata), można próbować zamienić miejsca, jeśli macie mniej wygodne. Zawsze jest fajniej siedzieć całą czwórką obok siebie i nie mieć przed oczami foteli, które ktoś co chwila opuszcza lub podnosi. Do tego mieć więcej miejsca na nogi i szpargały dla dzieciaków.
Miejsca te potrafią też mieć pewien feler, ale o tym napiszemy w którymś z kolejnych wpisów.

[AKTUALIZACJA] 2023.10.03

Przy okazji ostatnich rozmów, o podróży samolotem z małym dzieckiem i koszyków do ich przewozu, trafiliśmy na listę linii lotniczych, które pozwalają z takich skorzystać. Jeste też informacja jak je zarezerwować.
Sami zerknijcie:

https://upgradedpoints.com/…/airline-bassinet-seat-guide/

Pytanie nr 5. Czym zająć dziecko w czasie lotu, żeby szybko minął?

Starsze maluchy, takie których nie odhaczymy przez uroczą i przesłodką drzemkę, jak je zająć, jak sobie poradzić z ich nadmiarem energii? Jest na to co najmniej jeden sposób.

Swego czasu kupiłam plecak idealny na podróże, rozkładany, będący również swego rodzaju stolikiem. To nasz magiczny plecaczek, do którego skrupulatnie, przed każdym wyjazdem na wakacje, kompletuję małe drobiazgi. Znajdziemy tutaj śmieszne ołówki, gumki, kredki, małe maskotki, laleczki, notatniki z kolorowymi karteczkami, rysowanki i co tylko przyjdzie mi do głowy, ostatnio nawet małe książeczki sensoryczne, puzzle, klocuszki….hulaj dusza. Wszystko oczywiście absolutnie nowe, to znaczy nie widziane wcześniej przez dziecko, żeby jak najdłużej skupić jego uwagę i pobudzić kreatywność oraz zainteresowanie.

Plecak na nasze córy zawsze działa, jest absolutnym hitem. Olut nie może doczekać się momentu, kiedy wejdzie do samolotu, usiądzie na swoim miejscu, samolot wzbije się w powietrze i w końcu będzie mogła otworzyć „magiczny plecak”. Zawsze jest to dla niej ogromną frajdą.

Pytanie nr 6. Czy samolotem można przewieźć jedzenie i picie dla maluchów?

Mamy wybrane miejsce docelowe naszej podróży, porę podróżowania, wiemy już całkiem sporo o koszykach, spaniu, mamy zabawki, to co teraz? Teraz jedynie pozostaje nam ustalić co z jedzeniem i piciem dla dziecka. Przecież nie zawsze w miejscu docelowym będziemy mieli możliwość kupienia „kieszonek” – przecierów, słoiczków (EKO dodam 😊 ) lub czegokolwiek innego.

Jeśli w czasie naszego lotu dziecko dostanie catering, nawet dedykowany dla najmłodszych pasażerów, to nie zawsze jest tak, że zajada się nim z apetytem. Często najzwyczajniej w świecie potrafi nim wzgardzić. W tym miejscu śpieszymy, żeby Was pocieszyć i pokrzepić. Drodzy, nigdy nie mieliśmy jakiegokolwiek problemu z przewozem jedzenia i picia dla dzieci, NIGDY. Czy były to słoiczki, zupka w termosiku, makaron, kasza jaglana, czy przecier, a nawet woda lub sok w szklanej/plastikowej butelce, czy też dziecięcym bidoniku – nigdy nie było problemu.

Ulubione jedzenie

Tym samym możemy naszym miliusińskim zaaplikować ich dobrze znane z domu i ulubione menu. Zarówno na pokładzie, w czasie lotu, wcześniej wyjęte z bagażu podręcznego, jak i w docelowej destynacji, przewiezione w bagażu rejestrowanym. Przy bagażu podręcznym przy przejściu przez „security” musimy wszystko wyłożyć do prześwietlenia, sztuka po sztuce. Strażnicy często nawet mają dedykowane pojemniki. Służą one do wyłożenia przedmiotów na taśmę do prześwietlenia, na które trafiają wszystkie normalnie niedozwolone gadżety spożywcze naszych maluchów.

Oczywiście, co bardzo ważne, musimy pamiętać o zdrowym rozsądku. W przypadku bardziej nietypowych destynacji, pamiętajmy o upewniniu się co do tamtejszych regulacji przewozowych. Warto sprawdzić, czy przypadkiem nie wwozimy im do kraju czegoś, czego oni sobie otwarcie nie życzą. Z tego co pamiętam, na Seszelach były pewne ograniczenia co do wwożenia niektórych przetworów spożywczych.

Jeśli macie jakieś inne, ciekawe zasady związane z podróżami z maluchami, to zapraszamy Was do dzielenia się nimi w komentarzach. Tak samo w przypadku pytań, na które odpowiedzi nie możecie znaleźć powyżej lub na które znacie nieco inne odpowiedzi.